Strona Główna

Historia Jacka Wróbla - Włoszczowa - 07.05 - 07.07 - 02.09.2015

Historia Jacka Wróbla to opowiastka o ptaszku znalezionym w likwidowanym gnieździe, jego przygarnięciu, szczęśliwym odchowaniu oraz wypuszczeniu na wolność. Jacek spędził z nami równo 60 dni i obecnie jest już niemalże drugie tyle na wolności. Galeria przedstawia dni z życia małego Jacusia i pokazuje niesamowitą przemianę jak nieopierzone pisklę zmienia się w prawdziwego pięknego ptaka.

 

*********************************************************************************************************************************************************************

Wszystko zaczęło sie ponad rok temu, gdy wprowadziliśmy się do wynajętego mieszkania. Jak się okazało pod parapetem naszego okna w ociepleniu elewacji bloku gniazdo miały dwie może trzy pary wróbli. Może była to jedna para, która korzystała z trzech wejść? Nigdy nie udało mi się ich dokładnie policzyć, bo wejść pod parapet było kilka i zagadką było to czy wylatuje ten sam ptak co przed chwilą wleciał czy jakiś inny.

Warunki miały idealne. Wejścia gniazd skierowane na wschód były od samego rana skąpane w promieniach słońca. Zimą ciepło zapewniał grzejnik znajdujący się za ścianą, a od drapieżników ochronę zapewniała niedostępność miejsca.

 

*********************************************************************************************************************************************************************

Wraz z rozpoczętą termomodernizacją bloku, stało się jasne, że gniazdo ptasich lokatorów będzie zlikwidowane. Po tym jak zostały rozstawione pierwsze rusztowania ustaliliśmy z kierownikiem budowy, że naszą elewację firma ociepli na samym końcu, tak aby ewentualne pisklęta mogły lub miały chociaż szansę sie odchować i samodzielnie wylecieć.

Nieświadome niczego ptaki w dalszym ciągu znosiły codziennie co kilka - kilkanaście minut różne materiały (pióra, sierść, sznurki) do rozbudowy gniazda.

Oczywiście nasza "umowa" z firmą budowlaną nie rozwiązywała problemu bezprawnej likwidacji innych gniazd zlokalizowanych w pozostałych częściach elewacji bloku pod rynnami i blachami attyki. Zgodnie z prawem wróble w sezonie lęgowym znajdują się pod ścisłą ochroną gatunkową. Prawidłowo wykonana termomodernizacja powinna być poprzedzona analizą ornitologiczną poza sezonem lęgowym. Następnie wszystkie odkryte gniazda powinny zostać zlikwidowane i zabezpieczone.

*********************************************************************************************************************************************************************

 

*********************************************************************************************************************************************************************

Dzień 0 - 07.05.2015

Fakt "umowy" z firmą budowlaną dotarł do jednej sąsiadki, która zrobiła niemałe larum - z powodu przeciągania prac budowlanych - w wyniku którego zostaliśmy zmuszeni do rozebrania gniazda. W sumie dobrze, że spadło to na nasze barki, przynajmniej zyskaliśmy pewność, że miejsce zostanie dobrze przeszukane, a ewentualne znajdy nie podzielą losu innych piskląt, które leżały martwe pod blokiem.

Po zdjęciu parapetu odkryły się 3 miejsca gniazdowania. Była mała nadzieja, że może gniazda są puste co by rozwiązało całą sprawę. Pierwsze gniazda były dość lichawe i łatwo rozbieralne. Można je było bez trudu sprawdzić i przejrzeć - okazały się puste. Największe gniazdo było bardzo mocno poplątane i zbite. Trzeba było zachować naprawdę dużą czujność i subtelność, aby je przejrzeć i nie skrzywdzić ewentualnego pisklęcia w tej całej zagmatwanej plątaninie sznurków, sierści, piór, liści itp.. W końcu z trudem, ale jednak udało sie dostrzec ptaszka, którego delikatnie przeniosłem na szufelkę. Ostatecznie w gnieździe znajdowało się jedno pisklę i dwa jajka.

Zorganizowaliśmy szybko prowizoryczne gniazdo z pudełka po butach, od spodu wyłożone plastikowym workiem a na wierzchu gazą, którą później zamieniliśmy na ręcznik papierowy. Do ogrzewania pisklęcia posłużyła lampka halogenowa, ustawiona tak, aby temperatura w gnieździe wynosiła ok. ~30°C.

Jedyny możliwy pokarm jaki mogliśmy na szybko przygotować to kurze jajko w proporcji 2:1 (białko/żółtko), który podawaliśmy strzykawką. Pokarm w pierwszej kolejności trafiał do wola w przełyku, w którym jest przechowywany. U młodych nieopierzonych ptaków wyraźnie widać jak wole wypełnia się pokarmem co wyraźnie widać na zdjęciach.

Po wyglądzie ustaliłem, że pisklę miało ok. 5 dni, ale w porównaniu do jajka było bardzo wyrośnięte. Ze skrzydełek i z części ciała już wyrastały pałki, z których lada dzień zaczną rozwijać się pierwsze pióra.

*********************************************************************************************************************************************************************

 

*********************************************************************************************************************************************************************

Dzień 1

Pisklę dobrze spędziło pierwszą noc. Często wstawaliśmy w nocy nakarmić go jajkiem, sprawdzić czy temperatura w pudełku nie jest zbyt wysoka i by posprzątać nieczystości. Przy okazji namaczaliśmy gazę przykrywającą pudełko dla zapewnienia wilgotności i rozpraszania dość ostrego światła lampy.

Po południu zasięgnąwszy informacji z internetu przygotowaliśmy produkty i zrobiliśmy specjalną mieszankę nabiałową bezpieczną dla piskląt (chyba) każdego gatunku. Mieszanka składała się z:

- twarogu pełnotłustego dobrej jakości (300g),
- mąki kukurydzianej (12g),
- mąki ryżowej (15g),
- glukozy (30g),
- połówki tabletki witamin Vitaral (Polfa) bez słodkiej powłoki, którą łatwo zmyć pod bieżącą wodą.

Oczywiście można dać mniej sera, ale ważne jest by zachować powyższe proporcje. Po bardzo dokładnym wymieszaniu składników na jednolitą plastelinową masę, taką mieszankę trzeba zamrozić by następnie móc ją bezpiecznie przechowywać w lodówce do nawet 7 dni. Odtąd dieta pisklęcia była jeszcze urozmaicana tylko gotowanym jajkiem na twardo. Ważne aby przed podaniem pokarm miał temperaturę pokojową.

W tym czasie wyrastające ze skrzydełek i ogonka pałki (otoczki piór) lekko podrosły, a pod koniec dnia ich końcówki zaczęły przybierać jasny kolor.

*********************************************************************************************************************************************************************

 

*********************************************************************************************************************************************************************

Dzień 2

W ciągu dnia pisklę systematycznie co pół godziny dostawało ok. 2-3 g pokarmu (jedna lub pół strzykawki) oraz porcję wody mineralnej niegazowanej. Później do kieliszka wody dodawaliśmy jeszcze kropelkę witamin. Pokarm z lodówki aby się nie był zbyt zimny porcjowaliśmy i wyjmowaliśmy zawczasu by się ogrzał lub dla przyśpieszenia procesu ogrzewaliśmy go w dłoni lub pod lampą.

Wieczorem pałki na skrzydłach i ogonku wyraźnie urosły. Na ich końcach pojawiły się pierwsze pędzelki wydobywających się piór. Również "włoski" na głowie, karku i grzbiecie wyraźnie się powiększyły.

*********************************************************************************************************************************************************************

 

*********************************************************************************************************************************************************************

Dzień 3

Ptaszek już coraz mniej przypominał nieporadne pisklę. Teraz siadając wspomagał się zgrabnie goleniami nóżek. Na skrzydełkach pojawiły się nowe dodatkowe rzędy pałek.

Ptak otrzymał imię Jacek na cześć fikcyjnej postaci pirata kpt. Jack'a Sparrow'a (Jacka Wróbla), którego pomimo przeciwności losu nigdy nie odpuszcza szczęście i fart. Z piratem będzie go później łączyć jeszcze jedna cecha, która w chwili obecnej jeszcze się dobrze nie wyeksponowała, ale już jest zauważalna.

*********************************************************************************************************************************************************************

 

*********************************************************************************************************************************************************************

Dzień 4

Zorganizowanie dnia tak aby pogodzić systematyczną opiekę dzienną i nocną razem ze sprawami zawodowymi było w pierwszych dniach bardzo trudne. Kilka razy w opiece musiała nam pomóc moja mama. Po kilku takich dniach i nocach dało się odczuć spore zmęczenie. Jest to naprawdę nie lada wyzwanie i odpowiedzialność.

Jacek coraz bardziej obrastał w piórka. Wydaje się też, że coraz bardziej nabierał świadomości, że coś jest nie tak z jego otoczeniem. Czasem stroił fochy i niechętnie otwierał dziubek ...

*********************************************************************************************************************************************************************

 

*********************************************************************************************************************************************************************

Dzień 5

... i karmienie kończyło się w taki oto poniższy sposób. Aby pióra nie posklejały od resztek pokarmu trzeba było go zawsze wyczyścić. Używaliśmy zwykłych patyczków do uszu.

Z tego samego powodu również posłanie gniazdka było często wymieniane. Nowe kupki, które pojawiały się w międzyczasie były przykrywane listkami papieru.

*********************************************************************************************************************************************************************

 

*********************************************************************************************************************************************************************

Dzień 6

Niemal wszystkie piórka zostały uwolnione przez co Jacek mógł się już pomału przyzwyczajać do temperatury pokojowej. Nooo i teraz Jacek przypomina już prawdziwego małego wróbelka. Jednocześnie zaczęły nas niepokoić jego trzy lewe stale wykrzywione paluszki.

*********************************************************************************************************************************************************************

 

*********************************************************************************************************************************************************************

Dzień 7

Aby przywrócić paluszkom sprawność poddawaliśmy je małej rehabilitacji prostowania, zginania i masowania. Najpewniej paluszki uległy kontuzji albo podczas przeszukania zbitego i poplątanego sznurkami gniazda, albo od gazy, która w pierwszych chwilach służyła za wyściółkę. Jej wadą było to, że często zaczepiała się o pazurki gdy ptak się poruszał lub gdy był wyciągany przez nas do karmienia.

Robiliśmy mu też ćwiczenia z utrzymywania równowagi na obracającym się drążku wymuszające machanie skrzydełkami. Podczas takich ćwiczeń widziałem jak ptak dziobem masował-przygryzał od góry do dołu i prostował najdłuższego palca lewej nóżki oraz starał się go ułożyć w pozycji pozwalającej uzyskać zaczepienie na drążku. Nie widziałem już później by powtarzał tę czynność, ale już samo to jest niesamowite jak tak mała istota była świadoma tego, że jego kończyna nie ma pełnej funkcjonalności.

Niestety te wszystkie nasze i jego działania nie na wiele się zdały bo paluszki jak były skrzywione tak są po dziś dzień. Niemniej teraz jest to cecha rozpoznawcza Jacka, ... na marginesie każdy prawdziwy pirat miał przecież problemy z jedną kończyną.

*********************************************************************************************************************************************************************

 

*********************************************************************************************************************************************************************

Dzień 8

Jacek coraz śmielej sobie poczynał w dziedzinie latania. Zaczął podlatywać bez zastanowienia wszędzie tam, gdzie tylko miał ochotę, i tak naprawdę z lataniem jeszcze nie miało to wiele wspólnego. Aby nie zrobił sobie krzywdy nadszedł najwyższy czas na przeprowadzkę z pudełka do klatki, w której swobodnie mógłby przeskakiwać pomiędzy drążkami i gałęziami.

Od czasu likwidacji gniazda minął już ponad tydzień, ale rodzice Jacka nadal przylatywali, siadali na parapecie i szukali starego wejścia do gniazda. Wynosząc Jacka w klatce na balkon myśleliśmy, że rodzice może będą go dokarmiać. Parę razy, najprawdopodobniej tata Jacka przysiadł na chwilę obok klatki, ale nie podjął prób karmienia i nie zainteresował się na dłużej młodym ptaszkiem na co mieliśmy małą nadzieję.

Na plus jest to, że Jacek miał możliwość stałego kontaktu, nawiązania więzi społecznych z innymi wróblami i poznania świata do którego miał przecież wrócić.

*********************************************************************************************************************************************************************

 

*********************************************************************************************************************************************************************

Dzień 9

W trakcie karmienia jak zawsze znalazł się czas na krótki trening machania skrzydełkami. Patyk, na którym siedział był podnoszony i opuszczany oraz był przekręcany w różne strony. Jacek pomimo jednej krzywej łapki bardzo dobrze sobie radził nawet na niemal pionowo ustawionym patyku. Po tym jakie akrobacje wykonywał w klatce, zupełnie nie dawał po sobie poznać, że z jego nóżką jest coś nie tak co bardzo nas ucieszyło.

*********************************************************************************************************************************************************************

 

*********************************************************************************************************************************************************************

Dzień 10 - 31

Były to ostatnie chwile gdy Jacek pozwalał siebie wziąć na ręce do karmienia. Zarazem najbardziej wymagający okres opieki nad Jackiem był już za nami. Jacek co prawda dostawał jeszcze pokarm ze strzykawki, ale w trochę dłuższych odstępach czasu. Teraz aby nauczyć go sięgania i schylania po pokarm, dostawał go od dołu i w pobliżu rozkruszonego słonecznika w korytku i na spodeczkach. Jednak zamiast jedzenia ziarenek na początku urządzał sobie kąpiele w słoneczniku.

*********************************************************************************************************************************************************************

 

*********************************************************************************************************************************************************************

Dzień 32 - 59

Jacek z czasem nauczył się samodzielnie jeść i pić. Od klatki postrzępił a następnie ukruszył mu się ogonek. Czerwcowe noce były już na tyle ciepłe, że ptaszek całe dni spędzał na dworze przyzwyczajając się do kaprysów pogody. Nadszedł też czas na prawdziwe lekcje latania podczas których wypuszczaliśmy Jacka by polatał sobie po pokoju. Folią malarską i ręcznikami papierowymi zostały zabezpieczone wszelkie możliwe szczeliny za meblami w które ptak mógłby wpaść, a w narożnikach pokoju przygotowałem gałęzie, na których ptak mógł przysiadać.

Jacek nie potrafił samodzielnie opuścić klatki, nie potrafił też do niej sam wejść. Na swoje lądowisko po każdym oblocie pokoju szczególnie upodobał sobie zwykła kuchenną ścierkę, która przykrywała klatkę od góry. Czuł się tam na tyle bezpiecznie, że na niej przenosiłem Jacka i wkładałem przez drzwiczki z powrotem do wnętrza klatki.

*********************************************************************************************************************************************************************

 

*********************************************************************************************************************************************************************

Dzień 60 - 07.07.2015 - WOLNOŚĆ

Wybranie odpowiedniego dnia na wypuszczenie Jacka wcale nie było proste. Dzień powinien być dość stabilny pogodowo o co w czerwcu było trudno. Najlepiej jakby był słoneczny i bezwietrzny tak aby ptak wypuszczony z samego rana miał spokojne warunki na zapoznanie się z terenem, mógł sobie bezpiecznie polatać i by znalazł sobie miejsce do pierwszego noclegu. Chciałem, aby była to sobota bo miałbym wówczas oko na jego poczynania w pierwszych chwilach na wolności.

Los jednak wybrał inne rozwiązanie. Podczas wkładania do klatki korytka ze świeżą wodą Jacek chaotycznie zaczął uciekać przed ręką przeskakując pomiędzy gałęziami. W jakiś sposób trafił na szparę pomiędzy moim przedramieniem a klatką i wyleciał poza balkon. Opadał lotem prostym po czym skręcił w prawo i schował się za ścianą bloku. Stało się to dosłownie przed moim wyjściem do pracy. Zbiegłem jeszcze na dół próbując sprawdzić czy jest z nim wszystko w porządku, ale już go nie zobaczyłem. Na szczęście dzień jak i następne okazały się ciepłe i bezwietrzne więc miał dobre warunki na start. Na wszelki wypadek zostawiłem drzwiczki do klatki otwarte, a korytko z wodą zapiąłem na zewnątrz, bo Jacek przecież nie umiał wlatywać do klatki.

Martwiło nas to czy Jacek sobie poradzi z szukaniem pokarmu i wody w pierwszych dniach? Czy przez ten chaotyczny wylot nie będzie wiedział jak wrócić do klatki by się posilić? Za każdym razem, gdy koło klatki kręcił się jakiś ptak mieliśmy nadzieję, że nasz to Jacuś, ale niestety. Wystarczył rzut oka na ogonek i jeśli był długi i ładny wszystko było jasne :(, to nie nasz Jacek.

Trzeciego dnia od wylotu ok. godz. 5:30 nad ranem zerwały mnie jakieś szmery dochodzące z klatki. Zaspany zerknąłem przez okno. Szybkie spojrzenie na krótki ogonek, przetarcie zaspanych oczu dla pewności ... i ... euforia, Jacek wrócił !!!

*********************************************************************************************************************************************************************

 

*********************************************************************************************************************************************************************

I to byłoby na tyle z tej krótkiej opowiastki, która dla nas ma ciąg dalszy każdego dnia :).

To co było dla nas nadrzędnym celem to odchowanie i wypuszczenie Jacka na wolność, który nawet jeśli miałby nie przeżyć z jakiegoś powodu, doświadczyłby - choć na chwilę - istoty bycia wolnym ptakiem. Cel szczęśliwie został osiągnięty.

Od wylotu minęło już dokładnie 2 miesiące i ptak nadal sobie radzi. W porównaniu do jego pierwszego niezdarnego lotu Jacek lata już wyczynowo. Regularnie nas odwiedza obwieszczając swój przylot (i odlot) ćwierknięciem. Zdarzyło się nawet, że się zapędził i wleciał - zupełnie jak do siebie - przez otwarte drzwi balkonowe siadając nam na kanapie :). Z żalem dla jego dobra musiałem go od razu wygonić - zaraz po sesji zdjęciowej :P. Od samego początku nocuje poza klatką najprawdopodobniej gdzieś niedaleko w pobliskich drzewach i trzyma sztamę z lokalnym gangiem wróbli.

Przez ten czas jego śmieszny krótki ogonek się odbudował. Pojawiło się też nowe upierzenie na skrzydełkach, skroniach za oczami, podbródku i gardle. Wszystko wskazuje na to, że Jacek to faktycznie Jacek-samczyk, gdyż sądząc po jego pierwszym upierzeniu byłem przekonany, że jest to samiczka z kłopotliwym męskim imieniem - ale tak naprawdę zupełnej pewności jeszcze nie mam. Konieczne będą dalsze obserwacje upierzenia :).

Galerię będę sukcesywnie uzupełniał o nowe zdjęcia z życia Jacka.

*** AKTUALNE ZDJĘCIA JACKA ← ***


..:: POWRÓT ::..

Strona ta wykorzystuje pliki cookies w celu realizacji swoich usług i funkcji zgodnie z Polityką Plików Cookies. Jeżeli nie wyrażasz zgody na zapisywanie informacji zawartych w plikach cookies możesz samodzielnie dostosować warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w swojej przeglądarce.